A teraz Jaipur-- kolejny poslany Aniol-- super riksiarz , ktory wczoraj wcale nie chcial nas zawiesc do jakiegos swojego hotelu, bo to sie tu czesto zdarza, zwlaszcza po 20 ( tu jest ciemno juz o 19). Ja bylam przygotowana na najgorsze scenariusze z rikszami i juz na wstepie opierniczylam Riksiarza, gdy jego brat chcial usiasc obok niego. Potem mi bylo wrecz glupio, bo riksiarz okazal sie przesympatyczny, a dzisiaj jego kolega obwozil nas po miescie, To miasto to jest cos!!! Totalnie inne Indie!! Jest uroczo, slonecznie, czysto, kolorowo, ludzie jacys milsi i mniej zanieczyszczen powietrza. Nie jest tak goraco jak w Delhi, chociaz dalej pot leje sie z nami strugami. Nie widzialysmy dzisiaj az tak wiele jak sie spodziewalysmy ale mnie sie taki chill out podobal. Z rana sniadanko na dachu hotelu, obok naszego guest house, skad calkiem niezly widok na miasto. Potem kawa z Rickim, naszym przewodnikiem-riksiarzem, jak sie sam nazywa pilot helikoptera :). Zwiedzanie malo popularnego ale przepieknego mauzoleum krola, ktory mial kilkaset kobiet a z zadna nie mial dzieci z powodu wielkich rozmiarow pewnej czesci ciala, ktora usmiercala kazda partnerke. Wizyta w fabryce tkanin, gdzie dajemy sie namowic na piekne, drogie szale z pashminy i jedwabiu dla naszych mam :). Ja mam swoje 5 min i szaleje za kierownica rikszy, ale niestety tylko na pustej uliczce. A wieczor na romantycznym dachu drogiego hotelu , celebrowany szklana piwa indyjskiego, gdzie w czasie rozmowy poznajemy inne oblicze Rickiego, po ktorym zostaje nam maly niesmak...
Po zwiedzaniu zostal maly niedosyt jutro juz od 7 rano ruszamy z Rickim zeby zobaczyc Amber Fort. Mamy swiadomosc, ze wlasciwie to samo bylybysmy w stanie zobaczyc i bez Rickiego, ale suma sumarum na sama riksze wydalybysmy podobne sumy, jak na przewodnika. Dosc fajnie bylo byc wodzonym za reke, ale pozniejsze doswiadczenia przekonuja nas ze wolimy wszystko SAME. Niezaleznosc i swoboda to cos co obie lublimy :).