Amber Fort
Ricky nie pojawia sie o umowionej godzinie i wlasciwie jest to nam na reke. Ruszamy same na eksploracje miasta. Docieramy riksza do imponujacego Amber Fort, gdzie jest mozliwosc wjechania do Fortu na sloniu ( biedne stworzenia ), z czego nie korzystamy. Po forcie krazymy bez przewodnika, co jest bledem, bo zwiedzanie jest dosc nudne. Fort jest ogromny i w tym upale po 2 h mialysmy dosc lazenia i nawet wszystkiego nie obeszlysmy. W pewnym momencie trace Magde z oczu i kraze po otwartych przestrzeniach fortu zawziecie jej szukajac. Jednak nic sie nie dzieje bez powodu i dzieki temu incydentowi spotykaja nas dwie mile rzeczy: ja natknęłam się na nasza kolezanke Pauline, ktora juz w towarzystwie kolegi penetruje fort. Wymieniamy wrazenia i sie rozchodzimy. Natomiast, gdy juz sie odnajdujemy i dyskutujemy o tym malym wydarzeniu zaczepia nas grupa Polakow, ktorzy sa niesamowicie zaskoczeni ze nas spotykaja- dwie mlode, samotne dziewuchy w Indiach. Grupa turystyczna z pilotem- calkiem symaptyczna ekipa nowobogackich sypiacyh dolarami na lewo i prawo... Ale nieumniejszajac im - dwojka naprawde przesympatycznych dziadkow zaprasza nas do busa. Chwile sie wahamy, ale w rezultacie korzystamy z okazji i klimatyzowanym busiekim wracamy z nimi do centrum. Atmosfera w busiku sielska... obsypuja nas swietnym poczuciem humoru. Sa niesamowicie zainteresowani nasza podroza i zadaja tysiace pytan. Zalapujemy sie z nimi na "zwiedzanie" sklepu z droga bizuteria, gdzie zgodnie z zasada "nasz klient nasz pan" częstują nas kanapkami, bananami i napojami :). Ktos tam z grupy cos kupuje,a reszta udaje zainteresowanie tymi cudenkami :D Potem jeszcze jedziemy z nimi na zwiedzanie Obserwatorium Astronomicznego, gdzie dokupujemy bilety i wraz z przewodnikiem i polskim tlumaczeniem pilota mamy okazje podziwiac cuda starodawnej techniki. Fascynujące wynalazki. Potem juz sie rozchodzimy, starczy nam tego wsparcia. Oni ruszaja do Palacu a my, podniesione na duchu ruszamy na bazar, ktory nas wczoraj zachwycil. Madzia kupuje skorzane buty. Komiczna sytuacja, bo Madzia siedzi na krzesle, sprzedawca skacze koło niej, chce jej zdjac buty a ona odskakuje jak oparzona. Nie chce zeby ktos jej tak uslugiwal!! Indus nie moze pojac dlaczego i nalega zeby zalozyc jej chociaz jednego buta. Madzia nie daje sie przekonac.
Potem kupujemy na dworcu bilety autobusowe do Mandawy - miejscowowsci ktora polecił nam Ricky .. Jak zawsze troche nadszarpujemy sobie nerwy, gdy nie mozemy sie dogadac z kasjerem i o malo co nie zostalam okradziona przez chlopaka, trzymajacego dziecko na rękach . Juz czulam jego raczki w mojej kieszeni, w ktorej na szczescie nic nie nosze. Wykorzystanie chwili zamieszania.. trzeba naprawde uwazac.